wtorek, 27 sierpnia 2013

Posiedzenie Rady Dzielnicy Biskupice, 27 sierpnia 2013 [RELACJA]

Jak zapowiadałem na fanpage'u KOCHAM BISKUPICE, tak też się stało. Rada Dzielnicy Biskupice przyspieszyła o tydzień swoje "powakacyjne" obrady.

Wszystko za sprawą wniosku dyrekcji Gimnazjum nr 20 w Zabrzu-Biskupicach o dofinansowanie wyjątkowej uroczystości, która już niebawem czeka tę szkołę. Będzie to uroczystość nadania Gimnazjum nr 20 imienia "Himalaistów Polskich". Na tę okoliczność szkoła potrzebuje pieniędzy m.in. na sztandar, ale i chociażby nagłośnienie wspomnianej uroczystości. Szkoła we wniosku do rady poprosiła o dofinansowanie w kwocie 2500 zł.

Radni podczas wcześniejszych posiedzeń rozdysponowali już część środków przeznaczonych na dofinansowanie inicjatyw szkół i przedszkoli. Zgodnie jednak uznali, że uroczystość nadania imienia szkole, to ważne wydarzenie dla Biskupic i w odpowiedzi na wniosek dyrekcji gimnazjum, przyznali szkole 800 złotych.

Ponadto radni rozpatrzyli także dwa inne wnioski placówek edukacyjnych z dzielnicy. Na organizację "Powitania Jesieni" (imprezy dla wszystkich dzieci z Biskupic) Szkole Podstawowej nr 21 przyznali 300 zł, a Przedszkolu nr 27 na podobny cel 400 zł. Teraz w kasie rady został już tylko 1 tys. złotych, z 12 tysięcy, które stanowią cały budżet rady dzielnicy.

Sprawa kiosku Ruchu: pytania i emocje

Zanim jednak radni rozpoczęli dyskusję o dofinansowaniu szkół, głos zabrały dwie mieszkanki Biskupic, które przyszły na spotkanie Rady Dzielnicy w sprawie kiosku Ruchu, jeszcze do niedawna stojącego przy ul. Bytomskiej, tuż obok restauracji "Beskid". Kobiety poprosiły radę o interwencję, przyznając, że kiosk jest w tym miejscu potrzebny.

Chwilę później głos zabrała obecna na zebraniu Barbara Urban, właścicielka restauracji "Beskid", która poczuła się dotknięta internetowymi komentarzami sugerującymi, że to właśnie ona i jej mąż (Jan Urban, radny miasta oraz dzielnicy) mieli z premedytacją doprowadzić do likwidacji kiosku.

Barbara Urban zrelacjonowała radnym historię zniknięcia kiosku. Stwierdziła m.in., że o zakupie przez właścicieli restauracji kawałka ziemi, na której stał kiosk, firma Ruch wiedziała już od jesieni grudnia 2012 roku. Umowa na działalność kiosku wygasła w grudniu tego samego roku. Ponadto, właścicielka restauracji, jak wynika z jej relacji, działała w pełnym porozumieniu z prowadzącą kiosk ajentką, pomagała jej też załatwiać wszelkie formalności związane z przeprowadzką kiosku, a nawet udostępniła pomieszczenia restauracji na potrzeby przechowania pochodzącego z kiosku towaru.

- Tego nikt nie wie, nikt nas o to nie zapytał, ale Ruch przez pół roku działał za darmo na naszym terenie. Nie pobieraliśmy z tego tytułu od firmy Ruch żadnych opłat, nie było z tym problemu, jednak nikt nam nawet nie podziękował - dodała rozżalona kobieta.

Zniecierpliwieni Urbanowie poprosili firmę Ruch o zabranie kiosku dopiero w czerwcu, bo nie mogli już dłużej zwlekać z zaplanowanymi na tym terenie pracami (budowa ogrodzenia i miejsc parkingowych).

Restauratorka stwierdziła także, że w Biskupicach są sklepy z zaniedbanymi witrynami i kamienice z nieuporządkowanym obejściem. - Na to nikt nie zwraca uwagi. Ale gdy my zadbaliśmy o to, by w Biskupicach było trochę ładniej, to jeszcze spotykają nas nieprzyjemności - zauważyła.

W sprawie kiosku Ruchu głos zabrał także Ryszard Szymczyk. Radny dzielnicy na własną rękę dowiedział się od firmy Ruch, kiedy (i czy w ogóle) kiosk do tej części Biskupic wróci. Przedstawił on radnym uzyskane od Ruchu informacje. O ustaleniach radnego Szymczyka pisałem w osobnej notce.

Dyskusję zakończyła Walentyna Nowakowska, która podziękowała w imieniu Rady Dzielnicy Biskupice za obszerne wyjaśnienia dotyczące kiosku.

Szalet w bramie

Na spotkanie rady przyszła także mieszkanka jednej z kamienic przy ul. Bytomskiej (z okolic dawnego lokalu "Dolce Vita"). Mieszkająca od ośmiu lat w Biskupicach kobieta skarżyła się na opieszałość w działaniach policji i straży miejskiej, które jej zdaniem, źle wywiązują się ze służby na terenie naszej dzielnicy.

- W bramie tuż obok sklepu nocnego, który mieści się w naszej kamienicy dzieje się dosłownie wszystko! Tam jest jak w szalecie - relacjonowała radnym biskupiczanka.

Radni zgodnie przyznali, że kwestie bezpieczeństwa i usunięcia z biskupickich skwerów osób pijących alkohol i zakłócających spokój to priorytet. Rada zajmie się tym problemem podczas specjalnego spotkania z mieszkańcami dzielnicy oraz przedstawicielami władz miasta i służb bezpieczeństwa, które zaplanowano na 1 października (godz. 17.00) w sali widowiskowej DOK "Gwarek".

Następne posiedzenie Rady Dzielnicy Biskupice już w najbliższy wtorek, 3 września.


***
Komentarz autora bloga:

Sprawa kiosku Ruchu wywołała u wielu z nas emocje. To dobrze, bo sprawy biskupickie powinny nas interesować. Jednak sporo tych emocji było negatywnych i skierowanych przeciwko osobom, które mimo własnych interesów, jak zapewniają, próbowały pomóc ajentce.

Wielu komentujących nie zostawiło na restauratorach suchej nitki, oskarżając ich o złe intencje. Dlaczego tak się stało? Być może z braku odwagi, by pójść i zapytać o kiosk nabywców skrawka ziemi. Być może także, z braku jednoznacznej informacji w tej sprawie ze strony właścicieli restauracji. Trudno to rozstrzygać.

Teraz, gdy znamy już wszystkie fakty, możemy jedynie czekać aż kiosk wróci. Firma Ruch obiecuje jego ponowne posadowienie w tej okolicy na koniec roku. Sprawę na bieżąco monitorują radni dzielnicy, a firma Ruch zapewnia, że czeka na stosowne pozwolenia z zabrzańskiego magistratu.

23 komentarze:

  1. Co do kiosku Ruchu, to pomimo że byłam jego stałą klientką i brakuje mi go, to niemniej uważam, że zastąpienie go ładnym i estetycznym ogródkiem w perspektywie długoterminowej może wnieść dużo pozytywnego w poprawę wizerunku naszej dzielnicy.
    Pozdrawiam :) Maria Pazik

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pani Mario, jedna jaskółka wiosny nie czyni i to, że otoczenie restauracji cieszy oko to jeszcze nie wszystko. Do życia potrzeba czegoś więcej niż tylko ładne ogrodzenie a co z resztą? Oprócz strawy ludzie potrzebują czegoś dla ducha. Prasa, książka...

      Pewnie, zamiast gazety zawsze można kupić kufel piwa. I to, i to jest rozrywka. Jeśli Pani mysli tymi kategoriami to gratuluję. To może szkołę zburzmy bo jest odrapana, z odpadającym tynkiem? O to Pani chodzi ? a o młodych ludziach Pani pomyśłała, czy to tylko pisanie żeby odpowiednie osoby przeczytały?
      Gr

      Usuń
    2. Pani Gr, nie zamierzam wdawać się w polemikę na temat kiosku. Zwróciła się Pani do mnie personalnie, więc czuję się zobowiązana przynajmniej kilka słów napisać w odpowiedzi. Z Pani wypowiedzi wnioskuję, ze nie kojarzy mnie Pani jako klientki, a szkoda, bo to właśnie mi niejednokrotnie odkładała Pani niektóre materiały edukacyjne. Na temat zaopatrzenia również nie chciałabym się wypowiadać, ale podstawową rzecz jaką jest bilet jednorazowy trudno było w kiosku kupić. Mieszkam w Biskupicach tyle lat, że nie muszę już nikomu niczego udowadniać, czy komukolwiek schlebiać. Osoby znające mnie osobiście wiedzą, że jestem ostatnią osobą,która przedkładałaby kufel piwa a nawet niezbędną do życia strawę, nad edukację. Co do książek, to niemały ich zbiór posiadam już w domu a zaopatruję się w nie w księgarniach. Chciałabym też wyrazić swój żal, że podchodzi się u nas do wszystkiego stereotypowo. Nie rozumiem dlaczego tak ładny ogródek kojarzy się tylko z kuflem piwa, a nie na przykład z kawą i książką w ręku?... Pozdrawiam :) Maria Pazik

      Usuń
    3. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

      Usuń
    4. A czy widziała Pani tam kogoś z kawą i książką w ręku?

      Usuń
    5. Do tej pory, niestety, nie widziałam. Mam nadzieję, jednak, że to się zmieni i tak jak to już jest w wielu miastach Polski, tak też u nas, w Biskupicach taki widok będzie czymś normalnym i powszechnym. W swoim powyższym, pierwszym, komentarzu pisząc o poprawie wizerunku naszej dzielnicy w perspektywie długoterminowej właśnie to m.in. miałam na myśli. Zdaję sobie doskonale sprawę z tego, że jest to proces wymagający czasu, by przełamać wszelkie stereotypy a osoby przebywające w miejscach publicznych, jak we wspominanym wcześniej ogródku przy restauracji (na razie alternatywy nie widzę) nie były postrzegane niemal jako "patologia" skupiająca się na piciu piwa. Staram się optymistycznie patrzeć w przyszłość i wierzę, że będę mogła w naszej dzielnicy poza murami własnego mieszkania z przyjemnością usiąść z filiżanką kawy, książką lub ołówkiem i szkicownikiem w ręku, jak również umówić się z koleżanką na pogawędkę... Pozdrawiam :) Maria Pazik PS Wolałabym wiedzieć komu odpowiadam, bo nie mam pewności, czy moje słowa nie trafiają w pustą przestrzeń M.P.

      Usuń
    6. Pani Mario, teraz to Pani pomyliła osoby. Nie jestem tą osobą, która była w tym kiosku, "ze nie kojarzy mnie Pani jako klientki, a szkoda, bo to właśnie mi niejednokrotnie odkładała Pani niektóre materiały edukacyjne." Gdybym nią była, to wiedziałabym kim Pani jest.I po co to "rzucać się" na Bogu ducha winną Panią G.K.? Jestem z drugiego kiosku i jak widać od marca w tamtym kiosku bilety, każdego nominału są dostępne w codziennej sprzedaży. Mało tego, Klienci dowiadują się o wielu innych biletach, o których do tej pory nie wiedzieli, mimo że NA KAŻDYM kiosku wisi informacja o rodzajach biletów. Po drugie, co do zaopatrzenia to gdyby była Pani taką Klientką, za jaką chce Pani uchodzić, to wiedziałaby Pani dlaczego biletów nie było w kioskach i to Pani jak widać podchodzi stereotypowo. Skoro jest kiosk to sprzedający odpowiada za zaopatrzenie. Nie wiem czy śmiać się czy płakać czytając taki wpis. Sprzedający czy ajent może TYLKO złożyć zamówienie i na tym jego rola się kończy. Jaka szkoda ze nikt z Was Klientów, mających takie pretensje o brak biletów nie zwrócił sie do Ruchu o wyjaśnienie. Znam to, na każdą próbe zachęcenia do napisania pisma przez Klienta do firmy, było nerwowe machanie rękoma i..nie, nie, nie będę pisał/ła. Strach? a dlaczego? Większy strach może być po stronie ajenta bo może stracić pracę a nie po stronie Klienta. I jeszcze chcę przypomnieć że tamta Pani, też akurat Grażyna, jakiś czas temu wypowiedziała sie w Głosie Zabrza i Rudy Śląskiej właśnie na temat braku biletów więc proponuję wstrzymać sie ze swoimi komentarzami skoro nie zna Pani faktów.
      Bardzo słuszne spostyrzeżenie @Anonimowy. Jakoś nie bardzo widać w tego typu, aczkolwiek bardzo potrzebnych punktach, osób z książką czy prasą. I teraz to ja Pani nie rozumiem,i Pani pytania. Wystarczy przejść się nie tylko po Zabrzu, żeby zobaczyć że w tych właśnie miejscach, towar nr 1 na stoliku to piwo, tak jak i na parasolach nad stolikami. Widziała tam Pani nazwę np producenta czekolady?
      I jeszcze raz Pani przypomnę. Jeśli zauważy Pani brak podstawowego artykułu jaki powinien być w kiosku,głównie wspomniany przez Panią bilet jednorazowy, pytania z tym związane proszę kierować do Zarządu Firmy a nie do prowadzącego kiosk.
      Rozumiem też, że kupno biletu w tym momencie, po zlikwidowaniu kiosku, nie stanowi dla Pani problemu. Po co więc ta wojna o jego brak?
      Na koniec, gdyby Pani dokładnie czytała wpisy, to wiedziałaby Pani kto, który zamieścił.A Pani która była w tamtym kiosku teraz może zobaczyć kto do Niej przychodził i ile są warte piękne słowa co niektórych klientów.
      Gr

      Usuń
    7. To posty nam się zbiegły. Na całe szczęście, "nie były postrzegane niemal jako "patologia" skupiająca się na piciu piwa." wspomniana przez Panią "patologia" nie ma pieniędzy na odwiedzanie tego typu miejsc.
      Nie ma też pieniedzy na kupno książki czy gazety a bardzo często i czegoś tak podstawowego jak mydło, niestety.
      Gr

      Usuń
    8. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

      Usuń
    9. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

      Usuń
    10. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

      Usuń
    11. Droga Pani Mario, co do tej sprawy to wydaje mi się, że nie ma co robić z Biskupic stolicy naszego kraju, bo jedynie tam idąc wzdłuż Alej Jerozolimskich widzi się ludzi z filiżanką kawy i książką. I o jakich stereotypach tutaj mowa? O ile się orientuję (a są to świeże wiadomości, gdyż uczęszczam do szkoły średniej) stereotyp zawiera pewne fałszywe przeświadczenie, a takowych nie ma. Ludzie w tym ogródku piją piwo i jest on kojarzony z tą właśnie czynnością. To jest fakt, więc nie stereotyp. Przechodzę obok tego miejsca kilka razy dziennie, gdyż mieszkam w okolicy i jak do tej pory widzę tam tylko ludzi pijących alkohol. Mam nadzieję, że jeszcze się zdziwię. Obiecuję, że to udokumentuję.
      Pozdrawiam D.

      Usuń
    12. Z całym szacunkiem dla Poprzednika, ale z jego wypowiedzi wynika przede wszystkim to, że nie do końca zrozumiał On sens problemu. Co jednocześnie pokazuje jakie są problemy w prowadzeniu debaty dotyczącej spraw ważnych dla mieszkańców Biskupic, w tym przestrzeni publicznej i jej wykorzystania. Stąd też nie będę się koncentrować w swojej wypowiedzi na wyjaśnianiu semantyki pojęcia stereotypu. Chcę tylko nadmienić, że owe „fałszywe przeświadczenie” wynika z pewnych determinant – proszę na nie zwrócić uwagę, gdyż to właśnie one stanowią istotę tego zjawiska, którego swoją drogą bynajmniej nie można zaliczyć do miana „świeżych wiadomości” (?), a należy rozumieć jako konstrukt teoretyczny.
      Stereotypowe myślenie o Biskupicach polega przede wszystkim na ich percepcji na zewnątrz jako miejsca zaniedbanego, brudnego, szarego. Przy czym czynnikiem, który w znaczący sposób determinuje taki sposób stawiania sądów jest to co pojawia się w oknie tramwaju, gdy przejeżdża się przez Biskupice – walające się śmieci, obdrapane budynki, zniszczona wiata przystankowa itp. Truizmem jest stwierdzenie, że właściciele budynków w Biskupicach nie dbają o ich wygląd, co niestety wzmacnia stereotypowe postrzeganie naszej dzielnicy. W tej sytuacji problemem nie są zdecydowanie pojedyncze osoby pijące spokojnie piwo, czy też wino w ogródku. Mają one raczej neutralny wpływ na wizerunek Biskupic na zewnątrz.
      Z drugiej strony, poczucie odpowiedzialności za to, jaka jest dzielnica nie powinno wynikać tylko i wyłącznie z próżności. To powinno być ważne również dla nas, żeby powstawały miejsca w przestrzeni miejskiej, które mogą być przez nas wykorzystywane. Kultura chodzenia do kawiarni, ogródków i spędzania tam czasu w celach rozrywkowych (spotkań z przyjaciółmi, rodziną) czy nawet profesjonalnych (jako np. miejsce pracy tzw. freelancerów) powszechnie przyjmuje się w miastach Polski. W miastach europejskich jest to już normą. Spędzanie czasu w kawiarni nie jest traktowane jako przejaw patologicznych zachowań. A wręcz przeciwnie. Być może dzięki temu, spędzając czas w otwartej przestrzeni publicznej, łatwiej będzie też przełamać panującą atomizację (co niestety ma wpływ na taki, a nie inny sposób prowadzenia dyskusji) oraz nawiązać konstruktywny dialog co do rzeczywiście istotnych projektów, które powinny być realizowane w dzielnicy. Co więcej, spędzanie czasu w kawiarni zdecydowanie nie jest w Polsce przywilejem Alei Jerozolimskich (w tym przypadku zostało ewidentnie zastosowane uproszczenie). Wystarczy pojechać do Katowic, Gliwic, Bielska-Białej. Nie wspominając oczywiście o Krakowie, czy Wrocławiu.
      Swoista panika, która towarzyszy usunięciu kiosku prawdopodobnie jest wynikiem braku rzetelnych informacji. Te które docierają do nas poprzez forum charakteryzują się wysokim poziomem emocjonalności. Jak się tymczasem dowiaduję, jest jednak duża szansa, że kiosk będzie dalej funkcjonował (co mam nadzieję, że nastąpi) - z tymże na nowym miejscu. Więc może się okazać za kilka miesięcy, że jednak fala negatywnych emocji niepotrzebnie narosła wobec tego zdarzenia. Tym bardziej, że z publikowanych informacji wynika, że istniało wiele możliwości kompromisu, a w rezultacie - zapobieżenia temu konfliktowi interesów. W tej sytuacji możemy mieć nadzieję, że tocząca się dyskusja stanowi przede wszystkim przyczynek do tego, by zastanowić się nad tym, jakich Biskupic chcemy, i jak możemy to osiągnąć.
      Pozdrawiam,
      A.

      P.S. @ Gr. Rozumiem, że kiosk pełni pewną funkcję społeczną. Ale proszę jednak zachować umiar i nie tworzyć z kiosku instytucji oświatowej na miarę szkoły. Tym bardziej, że bardzo często treści prezentowane w witrynach kiosków nie są bynajmniej „estetyczne”, a nawet zdarza się, że są niedozwolone dla osób poniżej 18 roku życia.

      Usuń
  2. Poruszając sprawę kiosku,pragnę poinformować,ze Państwo Urban nie udostępnili mi żadnego pomieszczenia do przechowywania towaru z kiosku.Towar przechowywałam u siebie w domu,a po wypowiedzeniu mi umowy przez RUCH w pozbyciu się towaru pomógł mi mecenas.

    OdpowiedzUsuń
  3. cyt: "...obecna na zebraniu Barbara Urban, właścicielka restauracji "Beskid", która poczuła się dotknięta internetowymi komentarzami sugerującymi, że to właśnie ona i jej mąż (Jan Urban, radny miasta oraz dzielnicy) mieli z premedytacją doprowadzić do likwidacji kiosku. .."
    Nie czytałam internetowych wpisów na temat rzekomego przyczynienia się Państwa Urban do likwidacji kiosku ale owszem, takie opinie wypowiadali Klienci przychodzący do mnie do kiosku. Mieszkańcy Biskupic mylą jednak likwidację kiosku przeprowadzoną przez Ruch z działalnością Pana Urbana. Kupno placu czy kawałka chodnika to jedno a likwidacja to drugie. I dziwię się Pani Urban, że ma pretensje do mieszkańców. Ludzie są ciekawi gdzie i kiedy, bo podobno był, ogłoszony przetarg, chcieliby wiedzieć ile kosztowała ta działka, na której stał kiosk. No bo skoro był przetarg.... To te właśnie sprawy wpływają na opinie mieszkańców co do historii ze zklikwidowanym kioskiem.

    Kolejna sprawa, wiedzieli w Ruchu, czy nie wiedzieli o kupnie działki, to nie ma znaczenia, bo chyba żaden tego typu kiosk, nie stoi na wykupionym gruncie, więc wiadomo że Firma nie kupiłaby tego kawałka gruntu pod ten konkretny kiosk.

    "...ale Ruch przez pół roku działał za darmo na naszym terenie. Nie pobieraliśmy z tego tytułu od firmy Ruch żadnych opłat, nie było z tym problemu, jednak nikt nam nawet nie podziękował - dodała rozżalona kobieta. ..." Jeżeli Państwo się na to godziliście to już Państwa problem. Jeśli ktoś z czegoś korzysta, to za to płaci, a jeśli nie chce płacić to są odpowiednie przepisy na wyegzekwowanie należnych opłat. Nie wiem, ani ja, ani inni, czy tak było naprawdę jak Pani Urban powiedziała, jednak w świetle tego co zostawiłam na koniec to różnie można na ten temat myśleć.

    cd niżej
    Gr

    OdpowiedzUsuń
  4. cd:

    I właśnie to coś, co bardzo mnie w tej relacji zdziwiło.
    "....właścicielka restauracji, jak wynika z jej relacji, działała w pełnym porozumieniu z prowadzącą kiosk ajentką, pomagała jej też załatwiać wszelkie formalności związane z przeprowadzką kiosku, a nawet udostępniła pomieszczenia restauracji na potrzeby przechowania pochodzącego z kiosku towaru.." Jak wynika z wpisu wyżej, delikatnie mówiąc, Pani Urban minęła się z prawdą. Ajent prowadzący kiosk jest OSOBĄ MATERIALNIE ODPOWIEDZIALNĄ za powierzony towar i wszystko to co w kiosku sie znajduje. Nie wyobrazam sobie, ze ktokolwiek mógłby oddać na przechowanie towar, wart dziesiątki tysięcy złotych, obcej osobie. W tym przypadku, a wiem dokładnie, jak to wszystko wyglądało, cały praktycznie towar znalazł sie w mieszkaniu Ajentki, przewożony z kiosku przez Jej syna a następnie zabierany, z Jej mieszkania, przez pracownika RUCHu. A tak żartem, to kubeł na smieci sprzed kiosku też był przechowywany w restauracji? Bo ja wiem, że do momentu zabrania go sprzed mojego kiosku przez ASA, znajdował sie w komórce Ajentki. Poza tym, wszelkie formalności związane z przeprowadzką kiosku( chciałabym wiedzieć, i nie tylko ja, jakie to były formalności) leżały i leżą w gestii RUCH S.A. bo to ta Firma jest właścicielem kiosku i wszystkiego co się w nim znajduje. To nie prywatny kiosk Ajentki. My tylko wykonujemy usługę dla RUCH S.A. więc po co wprowadzać w błąd mieszkańców?
    Tą wypowiedź można odebrać jako dodanie sobie zasług, jaka to jestem wspaniała, pomagałam przecież Ajentce, tylko problem w tym, że pół dzielnicy wie o tym, że towar był w mieszkaniu Ajentki przez ponad 2 miesiące. A formalności to jak pisałam wcześniej a koleżanka ze zlikwidowanego kiosku, w wyżej zamieszczonym poście
    Bardzo dobrym jest pytanie czy kiosk w ogóle stanie w tamtej okolicy. Żal mi jest, szczególnie starszych ludzi, którzy wędrują kawał drogi, po to żeby kupć swoje ulubione gazety. To samo z doładowaniami liczników,telefonów, chociaż te są chyba dostępne w kilku innych miejscach, ale różnie to z tym bywa, jak zdążyłam zaobserwować. No cóż, pożyjemy zobaczymy. Jedyne co ja mogę zrobić, to starać się zapewnić żeby Klient przychodzący do kiosku mógł kupić to, czego szuka, ale też nie na wszystko co chciałabym żeby w kiosku było, mam wpływ. Gr

    OdpowiedzUsuń
  5. Przyznaję, że nic z tego nie rozumiem. Przypuszczam, że nie tylko ja pomyliłam się co do osoby. Właśnie dlatego, by uniknąć takich pomyłek zawsze podpisuję się pod tym co piszę imieniem i nazwiskiem. Ja w swoim pierwszym komentarzu, nikogo nie obrażając, wyraziłam tylko swoją opinię, którą w dalszym ciągu podtrzymuję (moim zdaniem idealną sytuacją byłaby możliwość istnienia i ogródka i kiosku). Potem przeczytałam pod moim adresem jakieś bezpodstawne oskarżenia. Domyślam się (a może się mylę), że to Pani (pracująca w innym kiosku) była autorką. Absolutnie nie było moją intencją obrażać Pani pracującej w tutejszym kiosku. Żadnej wojny o bilety nie toczę, bo z ich zakupem radziłam sobie wówczas i teraz też dobrze sobie radzę. Co do reszty moich wypowiedzi to widzę, że kompletnie się nie rozumiemy i dlatego uważam naszą dalszą wymianę swoich opinii za bezsensowną. Pozdrawiam. Maria Pazik

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo przepraszam ale gdzie Pani widzi oskarżenia pod Pani adresem? tam są pytania czy tak mysląc powinno zburzyć sie też szkołę ( nawet nie jedną)
      Nie wiem czy wiele osób się pomyliło. Przecież tam wyraźnie pisze. Koleżanka ze zlikwidowanego kiosku wyraźnie napisała że P.Urban nie udostępnili Jej żadnego pomieszczenia a w kolejnych dwóch komentarzach, podpisanych Gr piszę bardzo wyraźnie "W tym przypadku, a wiem dokładnie, jak to wszystko wyglądało, cały praktycznie towar znalazł sie w mieszkaniu Ajentki, przewożony z kiosku przez Jej syna a następnie zabierany, z Jej mieszkania, przez pracownika RUCHu." nie napisałam że znalazł sie w moim mieszkaniu bo to nie ja jestem osobą ze zlikwidowanego kiosku, używam określenia "Jej syna, Jej mieszkaniu" wiec chyba jest jasne że nie mogę być tą osobą.
      Może się i nie rozumiemy, bo ja akurat wiem z rozmów z ludźmi jak bardzo ważny był dla nich ten kiosk, i wiem też, o czym niezliczoną ilość razy mówiłam, że Państwo Urban nie mają nic wspólnego ze zlikwidowaniem kiosku, a co tak trudno było przyjąć do wiadomości niektórym osobom. Ale taka jest prawda. To nie Państwo Urban zlikwidowali kiosk, no ale skoro jest informacja że on powróci to należy poczekać do końca roku bo i tak nic innego nie pozostaje

      Usuń
  6. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
  7. Informacja techniczna: część komentarzy z powyższej dyskusji usunąłem, ponieważ były zdublowane a w niektórych przypadkach dodane nawet potrójnie.

    Pomysł z czytaniem książek w miejscu publicznym na terenie Biskupic bardzo mi się podoba. Może powinniśmy zorganizować taki flash mob?

    Sądzę, że mogłaby nas w takiej akcji wesprzeć Miejska Biblioteka Publiczna, która organizowała już podobne happeningi. Oczywiście, żaden pijaczek nie przejmie się czytającymi książki i życia mu to najpewniej nie odmieni, ale jeśli poczuje się nieswojo wśród czytających, to już jakiś sukces? ;-) Proponuję więc, by z książkami przysiąść, nie w ogródku piwnym, a na obleganym przez amatorów alkoholu skwerku naprzeciw. Ktoś chętny?

    OdpowiedzUsuń
  8. Bardzo dobry pomysł i na pewno wart wprowadzenia w życie. Dobrze jest mieć kogoś Takiego jak Pan Łukasz w swojej dzielnicy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli to nie ironia, proszę nie przeceniać mojej roli. Ważne, by obudzić w naszej społeczności zainteresowanie sprawami najbliższymi. Gdy sami nie zadbamy o nasze otoczenie i wizerunek, nikt inny tego za nas nie zrobi. Pomysł z książkami jest dość abstrakcyjny, ale nie sądzę, byśmy mieli cokolwiek do stracenia, więc może powinniśmy się w tej sprawie skrzyknąć? Przeszkodą może być jedynie jesienna pogoda, która nie zachęca do przesiadywania w plenerze. ;)

      Usuń
  9. W mojej wypowiedzi ne ma ani krzty ironii. Fajnie mieć takiego sąsiada, który chce pomóc mieszkańcom. Nie zauważyłam, żeby ktoś z dziennikarzy udzielał się w taki sposób a kilku w Zabrzu mieszka.Szkoda tylko ze to już jesień i jeszcze tak paskudnie się zaczyna.
    Od kilku miesięcy patrzę na próbę poprawy wizerunku Biskupic ale głównie jest to związane z osobą Pana Marcina Kupki. To niesamowite ile w tym młodym człowieku jest zapału i chęci dokonania zmian w dzielnicy. Gdyby jeszcze mieszkańcy się przyłączyli to wydaje mi się, że naprawdę można wiele zmienić. Kiedy miałam przejść do Biskupic wszyscy mi to odradzali. Powód wiadomy, okropna dzielnica, strach tam przebywać itd. Nie zauważyłam żeby różniła się od innych dzielnic Zabrza. Oczywiście nie chodzi tutaj o infrastrukturę a o ludzi. 30 lat mieszkałam w Mikulczycach. Był okres że taksówkarze nie chcieli jeździć np. na Nowodworską. Tak więc wszędzie jest podobnie i nie ma co przesadzać, że tu to jest be a tam gdzieś to super. Wszędzie dobrze gdzie nas nie ma. Nie mam powodu do narzekań na osoby przychodzące do kiosku, nie zauważyłam,za przeproszeniem tego chamstwa o którym tyle mi mówiono. Przesadzone opowieści. Mam nadzieję ze sytuacja będzie ulegać poprawie ale straconych lat nie da się odrobić w rok ani w dwa.

    Wracając jeszcze do tego nieszczęsnego kiosku. Z wiadomych powodów nie będę się wypowiadać na temat, stanie w okolicy czy nie. Poczekamy. Odnieść się jednak muszę do wypowiedzi @A
    Nie robię z kiosku instytucji oświatowej, no trzeba mieć bardzo dużą wyobraźnię żeby coś takiego wymyślić i napisać. Prosze przeczytać co pisałam a nie dorabiać jakieś ideologie do moich wypowiedzi. Pisze Pani, a może Pan (stawiam jednak na kobietę)że "Tym bardziej, że bardzo często treści prezentowane w witrynach kiosków nie są bynajmniej „estetyczne”, a nawet zdarza się, że są niedozwolone dla osób poniżej 18 roku życia."
    Nie wiem o jakie to treści w witrynach Pani chodzi. Kiosk to nie exclusiv salon, co nie znaczy że można przylepić się do brudu, dotykając lady. A treści niedozwolone dla osób poniżej 18r.ż. wystawione na widok publiczny? zawsze można Ajentowi/sprzedawcy, zwrócić uwagę. Nie mam z tym problemu bo u mnie prasa erotyczna jest poza zasięgiem wzroku, a w drugim kiosku nie ma jej w ogóle. I nawet ostatnio nie zauważyłam, żeby tego typu prasa była jakoś nadmiernie eksponowana, no chyba że w Sex Shopach, ale nie mogę tego w 100% potwierdzić gdyż tam nie bywam :)
    A na koniec, restauracja to jednak nie to samo co kawiarnia. A stoliki w Warszawie i w Zabrzu jednak sie różnią tak jak i miasta.
    Gr

    OdpowiedzUsuń