środa, 26 marca 2014

Wygraj album "Nasze Biskupice" [KONKURS]

Zgodnie z zapowiedzią, zapraszam do udziału w konkursie, w którym do wygrania jest książka "Nasze Biskupice". O tym bogatym w treść oraz niezwykłe fotografie wydawnictwie pisałem m.in. tu.

Kilka dni po premierze z tysięcznego nakładu, rozeszło się już ponad sto egzemplarzy! Najwięcej podczas promocji, 21 marca, gdy książka kosztowała 60 zł. Jej normalna cena to 75 złotych. Na książkę w tej opcji cenowej także nie brakuje chętnych.

Publikację można kupić m.in. w Filii nr 2 Miejskiej Biblioteki Publicznej w Zabrzu-Biskupicach. Ale, można ją też po prostu wygrać! Wszystko dzięki uprzejmości Pana Tomasza Iwasiowa, dyrektora MBP, który przekazał album na potrzeby konkursu w blogu "Kocham Biskupice". :-)

Co zrobić, by wygrać książkę? [ZASADY KONKURSU]

Książka jest zbiorem wielu interesujących historii z życia mieszkańców naszej dzielnicy, więc i konkurs nie może się obyć bez ciekawych opowieści.

1. Zadanie konkursowe: Opisz jedno najciekawsze wydarzenie z własnego życia w Biskupicach (lub ściśle związane z Biskupicami) w maksymalnie 10-15 zdaniach (można krócej). Tekst może być wesoły, *goły, ze szkoły, dramatyczny, tkliwy, zawiły, kąśliwy, serdeczny, bezpieczny, wstrząśnięty - nie zmieszany, wypacykowany, mądry, zadbany, zjadliwy, ale prawdziwy. Ważne, by było interesująco, by się w nim działo, by się go czytało! :-)

Konkursowe odpowiedzi należy opublikować w komentarzach poniżej.

2. W komentarzu poza odpowiedzią, podaj także swoje imię, nazwisko oraz adres mailowy.

Nagroda, czyli książka "Nasze Biskupice", trafi do osoby, która podzieli się najciekawszą anegdotą. Konkurs trwa do niedzieli, 13 kwietnia 2014 roku (do godz. 16.00), czasu jest więc sporo. Werdykt ogłoszę tego samego dnia, po godz. 20.00, pod niniejszym wpisem.

Powodzenia! :-)

Biorąc udział w konkursie, Uczestnik wy­raża zgodę na prze­twa­rzanie jego da­nych oso­bo­wych na po­trzeby konkursu. UWAGA! Preferowany osobisty odbiór nagrody, na podstawie dokumentu potwierdzającego tożsamość zwycięzcy.









* niekoniecznie Feliksa ;-)

9 komentarzy:

  1. Nie ma chętnych więc napiszę. Będzie to bardziej tekst z typu dramatyczno - humorystycznych z happy endem :)

    Otóż, jestem biegaczem, czasem sobie biegam. Z racji braku czasu biegam sobie wieczorem, czasem w nocy. Postanowiłem wypróbować trasę prowadzącą z Biskupic do Mikulczyc przez stawy. Była godzina 21, okres zimowy, więc dla widoczności przyczepiłem sobie migającą lampkę do buta. Lampka latała sobie luźno, co w połączeniu z ruchem nogi powodowało całkiem ciekawy efekt. Wtem biegnąc zauważyłem w oddali dwa cienie. Godzina nie ciekawa, miejsce też nie za bardzo, więc miałem trochę stracha. Stwierdziłem, że stawię czoła napastnikom. Im bardziej się zbliżałem, tym "napastnicy" stawali szerzej. Dobiegając miałem duszę na ramieniu. Okazało się, że kiedy do Nich dobiegłem byli bardziej przerażeni biegnącą dyskoteką niż ja dwoma ludkami w środku nocy :)
    Pozdrowienia
    Maciej Żmijewski (zmijewski.maciek@gmail.com)
    ------
    www.uzaleznionyodruchu.pl - o bieganiu i nie tylko :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Lat temu ok. 25, przyjechała do mnie i mojej bliskiej przyjaciółki z liceum koleżanka ze studiów z Krakowa. Mieszkałem wtedy przy ul. Pstrowskiego 20. Przeprowadziłem się parę lat wcześniej z ul. Kossaka 53a, gdzie mieszkali (i mieszkają do dziś) moi rodzice. Chcąc pokazać się od najlepszej strony zaprosiłem ją na wycieczkę krajoznawczą po Biskupicach. Najpierw pokazałem jej ogródek mojej babci przy młynie oraz drzewo nieopodal przy moście nad Bytomką, na którym była kiedyś zamontowana huśtawka. Następne była droga w kierunku wysypiska śmieci... (opowiadałem jej o wyprawach po drewno na rozpałkę z babcią) po drodze była polana ze strumykiem a w lesie pozostałości betonowych konstrukcji, być może jakichś umocnień.
    Wracając zahaczyliśmy o wodospad przez, który moja mama jako dziecko przechodziła (po stalowym, wąskim kawałku metalu) chcąc obejrzeć zawody motocrossowe. Kulminacyjnym momentem wycieczki była stara oczyszczalnia ścieków gdzie można było pojeździć wagonikami po torach z działającymi obrotnicami. Musiałem być bardzo przekonujący, skoro moja koleżanka (z kulturalnej stolicy Polski) wycieczką była zachwycona mówiąc, że jeszcze nikt jej w ten sposób nie pokazał swojego miejsca zamieszkania... :-)
    Dziś tego rodzaju zwiedzanie jest coraz popularniejsze ale wtedy na przełomie lat 80/90 byłem chyba prekursorem.
    Pozdrawiam,
    Artur Wiercioch (artur.wiercioch.ovb@gmail.com)

    OdpowiedzUsuń
  3. Kiedy przeprowadziłam się tu 7 lat temu z centrum Gliwic byłam zachwycona tym miejscem, podobało mi się wszystko, małe sklepiki ze znajomymi sprzedawczyniami, spokój, bliskość zielonych pól... Spacery z moją wtedy nowo narodzoną córeczką były swojego rodzaju wycieczkami typu -poznaj swoją dzielnicę i jej mieszkańców. Zwiedzałyśmy działki, gdzie jest zawsze spokojnie i zielono i przeróżne zakamarki, oficyny, hałdę. Poznawałyśmy coraz to nowych ludzi i wiele twarzy było nam znajomych, coraz więcej razy padało słowo ;dzień dobry...powoli nie czułam się tu obco.
    Pewnego razu chadzając tak z moją córką postanowiłam coś zrobić..coś dla Biskupic i dla siebie i dla ludzi stąd. Kierując się pomysłem rodem z UK chciałam założyć klub dla mam i dzieci - miejsce gdzie mogłabym spotkać inne mi podobne osoby z dziećmi, poznać się, porobić coś razem..Przypadkowo zapytałam znajomego jakbym mogła do tego podejść, mieszka w Biskupicach od dawna i poradził mi co zrobić...poszukałam , postukałam i udało się!!! Chociaż już od kilku lat nie uczestniczymy w spotkaniach to wiem, że KLUB MAM działa do dziś:)....Oto moja biskupicka historia...Bożena Augustyn (bozena.dubiniewicz@gmail.com)

    OdpowiedzUsuń
  4. Kilka lat temu wracałem z koncertu Dżemu z Chorzowa. Niestety, jak się okazało, żadna komunikacja już w tym czasie nie jeździła, albo musiałbym na nią czekać co najmniej 2 godziny. Tramwaje jakoś tak dziwnie wtedy jeździły. Stwierdziłem, że pójdę pieszo do Chebzia i stamtąd pojadę tramwajem do Gliwic. Radośnie przeszedłem Świętochłowice, nieświadomy do końca famy dzielnicy również Lipiny i wylądowałem na Chebziu. Niestety tramwaj jechał za dobrą godzinę, a w kapsie mało, więc kontynuowałem podróż wzdłuż torów tramwajowych. Do dziś zastanawiam się, dlaczego w pewnym momencie odboczyłem od torów i poszedłem w stronę Biskupic (może to napęd piwny, który w sporej ilości zafundowałem sobie po drodze). Dopiero w Biskupicach wsiadłem do tramwaju 5, który akurat jechał w stronę zajezdni. Motorniczy, akurat rodzimy Biskupiczanin, opowiedział mi sporo o swojej dzielnicy, a że rozmawiało nam się tak dobrze, to podrzucił mnie nawet swoim samochodem pod dom w Gliwicach. Od tego czasu Biskupice na trwale zagościły w moim sercu i odwiedzam je regularnie - zabudowa jest piękna i liczę, że Rada Dzielnicy położy większy nacisk na renowację najlepiej całości, bo Biskupice muszą być odrestaurowane jako unikalny zespół zabudowy.

    Andrzej Parecki (andrzej.parecki@gmail.com)

    OdpowiedzUsuń
  5. Był to rok 1996 okres kiedy Biskupice nie były tak spokojne jak dziś, póżnym wieczorem wracałem od swojej dziewczyny (terażniejszej żony) i na wysokości restauracji Urbana zaczepiło mnie trzech podchmielonych typków w wieku ~ 20 lat, jeden z nich podszedł do mnie i "grzecznie "zapytał cyt. dej cygareta ja mu odpowiedziałem że nie palę , a on na to cyt. to się naucz, nie chcąc zniżyć się do jego intelektualnego poziomu odpowiedziałem mu dobrze,przyjdż do mnie po cygareta jak się nauczę.Jego odpowiedż była natychmiastowa cyt. nie wkur...ej mnie i dowej pięciok niewiele myśląc odpowiedziałem mu ,że nie posiadam aż takiej gotówki , no to się chłopek wnerwił i energicznym ruchem nogi chciał mnie kopnąć chyba w twarz, a że pogoda była moim sprzymierzeńcem bo padał wtedy deszcz i w trakcie unoszenia nogi na wysokości mojego ramienia zablokowałem mu ją no i chłopaczyna pośliznął się lądując na plecach, ogólnie przestał reagować na bodżce zewnętrzne. Jego kampani widząc co się stało rozproszyli się zostawiając boroka na chodniku a ja spokojnie oddaliłem się z miejsca idąc w kierunku przystanku na centrum. Po tym zdarzeniu zawsze trzymałem coś twardego w kieszeni na wszelki wypadek .
    Krzysztof Głowaczewski (krzysztofglowaczewski@interia.eu

    OdpowiedzUsuń
  6. ROZWIĄZANIE KONKURSU

    Z drobnym opóźnieniem, za które najmocniej przepraszam, podaję werdykt ustalony przez kilkuosobowe jury konkursowe (o pomoc poprosiłem krewnych).

    Wybór nie należał do najłatwiejszych, więc od razu dodam, że każda z pięciu opowieści ma w sobie to, o co chodziło w zadaniu konkursowym.

    Po długiej naradzie podjęliśmy decyzję, że album "Nasze Biskupice" otrzyma Pani Bożena Augustyn, której wspomnienie spodobało nam się najbardziej. Sporo w nim pozytywnej energii, takiej "zaraźliwej", inspirującej do działania.

    Ale to nie koniec. Jest jeszcze NIESPODZIANKA , czyli... druga nagroda w konkursie! Od początku były dwie, ale ta druga miała być właśnie takim małym ukrytym bonusem.

    Tym samym, kolejny album "Nasze Biskupice" otrzymuje Pan Krzysztof Głowaczewski, który nie opowiedział historii nazbyt pozytywnej, ale uznaliśmy, że za taką przygodę w Biskupicach należy się Panu symboliczna rekompensata. Być może, dzięki temu, Biskupice będą się już Panu kojarzyły tylko jak najlepiej. ;-)

    Dziękuję wszystkim osobom, które wzięły udział w zabawie. Kolejne konkursy już niebawem. Zapraszam do regularnego śledzenia bloga i fanpage'a "Kocham Biskupice".

    OdpowiedzUsuń
  7. Ps. Szczegóły odbioru nagród ustalimy mailowo. Wkrótce skontaktuję się ze zwycięzcami. :-)

    OdpowiedzUsuń
  8. Dziękuję i gratuluję Wszystkim innym. Bożena:)

    OdpowiedzUsuń