Już ponad miesiąc trwa akcja "Biskupice biegają". Jej pomysłodawcami są Ryszard Szymczyk i Maciej Żmijewski, dwaj mieszkańcy naszej dzielnicy, którzy swoją miłością do sportu próbują zarazić innych biskupiczan.
Na początku był eksperyment i obawa, że może nie wyjść. Ale jednak, po kilku tygodniach coniedzielnych spotkań biegowych, ich inicjatorzy nie mają wątpliwości, że pomysł wypalił.
- Z każdym tygodniem jest nas więcej. Celowo część trasy pokonujemy ulicą Bytomską, by mieszkańcy wiedzieli, że Biskupice biegają! - zdradza swoją promocyjną taktykę Ryszard Szymczyk, na co dzień także członek Rady Dzielnicy.
Biegną 5-6 kilometrów, czasem więcej, jeśli jest apetyt... Zawsze jednak wolnym, tzw. konwersacyjnym tempem. Gdy ktoś zostaje w tyle, grupa zwalnia i czeka cierpliwie. Tu nie chodzi o śrubowanie najlepszych czasów, popisywanie się kondycją czy o modę. Choć może to ostatnie słowo akurat jednak ma coś wspólnego z akcją "Biskupice biegają", bo namnożyło nam się w regionie wszelkich "night runners", "ćwierć i półmaratonów" czy biegów po bezdrożach. Taka moda na pewno jednak nikomu nie zaszkodzi.
W bieganiu, także po Biskupicach, niezbędna jest konsekwencja. Przekonałem się o tym, bo choć mam na koncie dopiero trzy wspólne biegi z przemiłymi uczestnikami akcji "Biskupice biegają", z każdą kolejną niedzielą czerpię z tego większą frajdę!
Bieganie pociąga za sobą także pewne "minusy". Na przykład w sobotę nie ma co balować, bo w niedzielny poranek trzeba ruszać na trasę (zresztą, gdy się ma dwójkę dzieci i masę obowiązków, to i tak balowanie pozostaje jedynie mitycznym wspomnieniem, o czymś, co może kiedyś istniało, ale właściwie to już nie wiadomo nawet po co :D - przyp. blog.)!
Co ciekawe, wśród uczestników biskupickiego biegania są także osoby spoza dzielnicy, a nawet spoza Zabrza. Niemal za każdym razem zjawia się ktoś nowy.
Jeden z kolegów, który z nami biega, w listopadzie pokonał łączny dystans... 400 km! Przy moich może dwudziestu (wliczając poranne wyścigi na przystanek autobusowy), jest to liczba wręcz z kosmosu. Ale i mocna motywacja do dalszego przekraczania granic. Cóż, może wkrótce będę zaliczał miesięcznie nawet i 30-40 km. Ostatecznie, zawsze to lepiej niż siedzieć na kanapie i powtarzać sobie, że na bieganie jest za zimno, że ubranie nieodpowiednie, że [tu wstaw dowolną wymówkę, mięczaku!]. ;-)
Jeden z kolegów, który z nami biega, w listopadzie pokonał łączny dystans... 400 km! Przy moich może dwudziestu (wliczając poranne wyścigi na przystanek autobusowy), jest to liczba wręcz z kosmosu. Ale i mocna motywacja do dalszego przekraczania granic. Cóż, może wkrótce będę zaliczał miesięcznie nawet i 30-40 km. Ostatecznie, zawsze to lepiej niż siedzieć na kanapie i powtarzać sobie, że na bieganie jest za zimno, że ubranie nieodpowiednie, że [tu wstaw dowolną wymówkę, mięczaku!]. ;-)
Marzeniem Ryszarda Szymczyka i jego biegowej ekipy jest organizacja w Biskupicach dużego biegu, którego trasa ma liczyć 10 km! Krążą słuchy, że przedsięwzięcie ma szansę na powodzenie już w przyszłym roku. Podobno wstępne zainteresowanie imprezą wykazali bardzo fajni i wpływowi sponsorzy. Trzymajcie kciuki!
O bieganiu można pisać i pisać, ale na tym zakończę moje mocno propagandowe wywody. Do zobaczenia w niedzielę pod domem kultury!
***
***
Biskupice biegają w każdą niedzielę, o godzinie 10.00 (spod domu kultury przy ul. Kossaka 23). Dołącz do akcji!
Zapraszam do obejrzenia krótkiej i spontanicznej fotorelacji z akcji, na zachętę!
Biegać? nieeeeee.... wole inne sporty: kajaki, narty, tenis. pzdr!!
OdpowiedzUsuń