On, nieuleczalnie chory, docenia każdą sekundę, jaka mu została i nie zamierza spać. Oni, chcą mu pomóc, by nie spał. Wszystko w Biskupicach, tuż obok mnie i Ciebie. Choć to tylko fabuła krótkiego filmu, choć to tylko artystyczna zabawa, warto poświęcić chwilę by zapoznać się z ambitnym projektem dwójki utalentowanych mieszkańców Biskupic.
O filmie "Sen" rozmawiam z jego twórcami: Krzysztofem Guzkiem (student 3. roku WRiTV UŚ w Katowicach) oraz Krzysztofem Nowakiem (student 5. roku WRiTV). Zapraszam do lektury.
Kim jesteście i po co się spotykamy?
- Nazywam się Krzysztof Guzek. Z drugim Krzyśkiem znamy się od lat i w pewnym momencie połączyła nas wspólna pasja, czyli filmy. To skłoniło mnie, żeby pójść na ten sam kierunek studiów (Organizacja produkcji filmowej i telewizyjnej - przyp. blog.), potem mieliśmy wspólny pomysł i tak to się zaczęło. Ja zajmuję się reżyserią, zdjęciami, montażem i muzyką. Krzysiu jest od tej trudnej roboty, czyli od organizacji, "jechania" po ludziach, motywowania, załatwiania rzeczy niemożliwych...
I od aktorstwa?
K. Guzek: - Tak, od aktorstwa też. Uważam, że Krzysiu jest bardzo dobrym aktorem komediowym, no ale ja daję mu tylko role dramatyczne!
Jesteście studentami Wydziału Radia i Telewizji UŚ?
K. Guzek: - Studiujemy zaocznie. Nie są to studia wymagające, można przez nie przebrnąć, ale żeby coś z nich naprawdę wyciągnąć, to trzeba dużo oglądać i stale sięgać po wiedzę.
Filmy połykacie, jak pelikany?
K. Guzek: - Ja połykam, Krzysiu niekoniecznie.
Krzysztof Nowak: - Ja nie, ja wolę wiedzieć jak się je robi, niż je oglądać.
Z oglądania nie można się tego dowiedzieć?
K. Guzek: - Filmy to jedno wielkie oszustwo! (śmiech)
Obaj jesteście z Biskupic? Jak się poznaliście?
K. Nowak: - Tak, obaj. Poznaliśmy się przez mojego przyjaciela. Tańczę towarzysko, tzn. uprawiam taki sport, jak taniec towarzyski, bo tańczyć towarzysko to można na bankiecie... No ale poznaliśmy się przez naszego wspólnego znajomego, czyli Ariela Zająca, który też tańczy. Potem okazało się, że mamy wspólne zainteresowania.
A same Biskupice? Spędzaliście tu dzieciństwo?
K. Nowak: - Ja jestem bardzo, mega związany z tą dzielnicą! Jestem lokalnym patriotą. Mam tu wszystko pod ręką, mógłbym nawet wyskoczyć w kapciach po chleb! Tak jak te dzieciaki tu biegają, tak samo biegałem, gdy byłem w ich wieku. W Biskupice wrosłem i ciągle namawiam moją narzeczoną, żebyśmy tu razem zamieszkali, ale trudno mi ją przekonać.
I teraz, jako dorośli ludzie, kiedy realizujecie się jako filmowcy, sięgnęliście właśnie po Biskupice?
K. Guzek: - Wydawało się to zupełnie logiczne, skoro nie mamy budżetu, to skorzystamy z tego, co jest pod ręką. Mamy tu bardzo ładne lokacje, mamy "jezioro", na którym często łowię z ojcem ryby. Mamy sklepy, kamienice, klimat śląski i co najważniejsze, ludzi chętnych do grania. Główną rolę w filmie gra co prawda Wiktor, który jest z Gliwic, ale od lat przyjaźni się z Krzyśkiem i doskonale zna Biskupice, bo wielokrotnie tu bywał.
Kręciliście m.in. w sklepie ABC, w którym przed laty było kino? To celowa symbolika?
K. Guzek: - Tak, oczywiście było tam kino. Ale chodziło głównie o dostępność miejsca. Tu mieliśmy sporo przestrzeni, m.in. na deskorolkę, na której stał operator i nagrywał jedno z ujęć. Przede wszystkim, tu robimy zakupy, kojarzyliśmy właścicielkę i stąd pomysł, by kręcić akurat w tym sklepie. Nagrywaliśmy w sobotę, gdy nie było wielkiego ruchu. Dostałem fartuch, stanąłem za ladą... Swoją drogą, zawsze muszę grać najgorsze role w moich filmach!
To nie jest Wasza pierwsza produkcja? Odpowiadacie także za nakręcony w Biskupicach flash mob "Harlem shake"?
- Tak, zrealizowaliśmy "Harlem shake", który odbił się trochę echem w Zabrzu. Wcześniej kręciliśmy też film na konkurs Nikona. Film nosi tytuł "Szał" i można go obejrzeć w internecie. Zdjęcia realizowaliśmy m.in. na Bytomskiej i Ogrodowej... Do Zabrza musieliśmy podjechać tylko dlatego, żeby nakręcić scenę w tramwaju. Tak się złożyło, że w Biskupicach zamarzła trakcja.
Skoro rozmawiamy o naszej dzielnicy w klimatach filmowych, to pewnie wiecie, że odwiedził je kiedyś sam David Lynch?
K. Nowak: - Nie wiedzieliśmy. Jestem jego wielkim fanem!
Czy "Sen" przysporzył Wam dużo pracy?
K. Guzek: - To był bardziej wymagający projekt. Osobno kręciliśmy dźwięk, osobno obraz. Skomplikowany był także sam montaż. Największą trudność stanowił jednak ograniczony czas. Profesjonalną kamerę, która nagrywa "filmowo", mieliśmy wypożyczoną na dwa dni zdjęciowe, dlatego musieliśmy zdążyć ze wszystkim. A napotykaliśmy na różne drobne przeszkody, np. sąsiadowi Krzyśka przywieźli akurat węgiel i trzeba było zrobić przerwę...
Nie mogę nie zapytać o pomysł na film?
K. Guzek: - Trzeba było wymyślić fabułę. Zrodziły się dwa pomysły, zresztą ten drugi też jest już w realizacji. Chcieliśmy mieć historię, którą da się opowiedzieć w tak krótkim czasie. Zależało mi, żeby to rzeczywiście był sen, żeby akcja sprawiała wrażenie, że wszystko dzieje się na przestrzeni kilku dni. "Sen" ma też być naszym pierwszym filmem, początkiem. I tym bardziej cieszymy się, że udało nam się go nakręcić w Biskupicach.
Jaki mieliście budżet na realizację filmu?
K. Nowak: - 50 złotych. To cały nasz budżet... Oczywiście, gdybyśmy płacili za wszystko, to uzbierałaby się pewnie kwota co najmniej kilkudziesięciu tysięcy złotych: sprzęt, operator kamery, operator dźwięku, itd. Dzięki znajomym udało nam się uniknąć tych wydatków. Gdyby nie ten sprzęt, film wyglądałby jak kręcony komórką...
Nie kusiło Was, by kręcić komórką?
K. Guzek: - Jak się ogląda "Drogówkę" Smarzowskiego, to w scenie nad jeziorem widać m.in. złamany kontrast, a to boli. Film wyświetlany w kinie musi być jakością, bo to się musi oglądać. To jest produkt, który robi się po to, by był dobry. Film musi być doświadczeniem. Widz musi zapomnieć, że ogląda film, a słaby obraz czy dźwięk tylko to utrudniają.
Powiedziałbyś to Smarzowskiemu?
K. Guzek: - Oczywiście, u niego te komórki są, bo chodzi o fabułę, to jest zamierzone, wiadomo... Nam zależało jednak na tym, by wszystkie elementy były jak najbardziej profesjonalne.
Jaki był odbiór filmu podczas premiery na uczelni?
K. Nowak: - Przez piętnaście minut panowała kompletna cisza. W jedynym momencie, w którym ludzie mieli się zaśmiać, śmiech się pojawił... Nikt jednak nie patrzył na ten film na zasadzie: "a co to właściwie ma być?".
Czy mieliście problem, by namówić Waszych biskupickich znajomych do gry?
K. Guzek: Tu wszyscy się znamy. Czasem jest tak, że ja jestem jeszcze daleko, a ktoś już woła "cześć". Dzięki tym znajomościom, łatwiej znaleźć odpowiednie osoby do filmu. Kolega kolegi itd. To jest tak, że pewnie mijałeś tych ludzi na ulicy, a teraz zobaczysz ich w naszym filmie. Tu mamy wszystko, są ludzie każdego pokroju i wbrew panującym stereotypom, są to ludzie zupełnie normalni.
Stanęliście z kamerą, z mikrofonem na środku Biskupic, jakie były reakcje mieszkańców?
K. Nowak: - Bardzo różne. Początkowo wszyscy się bali, bo myśleli, że jesteśmy z... TVN-u! (śmiech) Ale potem przyglądali się z zainteresowaniem. Np. kilkunastu chłopaków grało w pobliżu mecz. Zobaczyli, że kręcimy i nagle już wszyscy w zupełnej ciszy stali dokoła i obserwowali, co robimy.
Co planujecie w niedalekiej przyszłości?
K. Guzek: - Najnowszy film to projekt nakręcony w Szczekocinach, opowiada o grupie kobiet porwanych przez szaleńca do... zamkniętej podczas ferii szkoły. W tym przypadku plan zdjęciowy trwał już pięć dni. Film nosi tytuł "Manekin", wkrótce ujrzy światło dzienne. Oczywiście chcielibyśmy też nakręcić film o Biskupicach, w konwencji "country placement" - to stosuje w swoich filmach m.in. Woody Allen. Byłby to dokument, skupiający uwagę widza na miejscach, zabytkach, itd.
Rozumiem, że już niebawem Woody Allen przyjedzie do Biskupic, na premierę Waszego obrazu?
K. Guzek: - O tak! Niech przyjeżdża. Uwielbiam jego filmy, widziałem wszystkie. Mógłbym go nawet przenocować! Wyrzuciłbym wszystkich z domu i tylko przychodziłbym sprawdzać, czy jest mu tam dobrze.
***
Po obejrzeniu filmu "Sen" mam na jego temat pewne przemyślenia, ale nawet w najmniejszym stopniu nie jest moją rolą wystawianie twórcom recenzji. Obserwacje, zachowam więc dla siebie. Czytelników bloga "Kocham Biskupice" zostawiam z obrazem. Sami znajdźcie klucz do jego odbioru. Miłego oglądania! Dajcie znać w komentarzach, jak się Wam spodobał! Autorzy na pewno są ciekawi, co o filmie powiedzą mieszkańcy Biskupic.
Ciekawa produkcja, skłaniająca do przemyśleń ! ...
OdpowiedzUsuńGratulacje Panowie....
OdpowiedzUsuńoby dalsze Wasze marzenia się spełniły...
dumna jestem z osiągnięć przyjaciół Ariela Zająca..
Krzysztof Guzek to przyjaciel od przedszkola z tego samego osiedla
a Krzysztof Nowak to przyjaciel z którym Ariel zaczynał pierwsze kroki w tańcu towarzyskim
TRZYMAJCIE TAK DALEJ....
No i super ze chłopaki nie wstydza się Biskupic!!! Ich rówieśnicy patrza tylko co by stad spieprzyć.
OdpowiedzUsuń